Teatr Mumerus
"Ampuć czyli Zoologia fantastyczna" na festiwalu Boska Komedia w Krakowie
MumerusZapraszamy 7 grudnia 2010 godz. 17.00, Teatr Zależny Politechniki Krakowskiej, ul Kanonicza 1
Bilety na spektakl dostępne jedynie w sieci sprzedaży Festiwalu Boska Komedia



Ampuć to niewielkie stworzonko, które obok wielu innych, jemu podobnych skrętek, przyklejaków czy rurarzy zamieszkuje nasze domy. Żywi się za pomocą trąbki, którą wciąga paproszki. Należy do gatunku, opisanego przez Jana Gondowicza w książce pod tytułem „Zoologia fantastyczna uzupełniona”, której treść stała się inspiracją dla Wiesława Hołdysa do stworzenia niezwykłego spektaklu.



Mumerus


Scenariusz, reżyseria i produkcja:

Wiesław Hołdys

Aktorzy:

Anna Lenczewska i Robert Żurek

Muzyka:

Michał Braszak

Psychoakustyka:

Maurycy J. Kin

Patchwork i grafika:

Joanna Gondowicz

Współpraca scenograficzna:

Ewa Bujak i Tadeusz Przybylski

Asystent reżysera:

Glen Cullen



Premiera – 8, 9 listopada 2009, godz. 19:00, Teatr Zależny Politechniki Krakowskiej, Kraków, ul. Kanonicza 1

Po spektaklu w dniu 8 listopada odbyło się spotkanie z autorem, Janem Gondowiczem

Z powiedzeń w pięknej mowie J. L. Borgesa jako pierwsze poznałem: Carramba!, a jako drugie: El sueño de la razon produce monstruos. „Gdy rozum śpi, budzą się potwory” – tak się to zwykło tłumaczyć. No i dobrze – pomyślałem – niech się obudzą, niech, jak na rycinie Goi, dadzą się ujrzeć! Lepsze to od potworów niewidzialnych, grasujących w naszych umysłach rzekomo jasnych i trzeźwych. Te są dopiero potworne i nie ma na nie rady. Oto punkt wyjścia perfidnie nasennej Zoologii fantastycznej. Zaśnijcie, lube rozumy! Carramba!


Jan Gondowicz

Spektakl powstał przy udziale finansowym Województwa Małopolskiego: http://www.malopolska.pl


„Ampuć czyli Zoologia fantastyczna”


Ampuć to niewielkie stworzonko, które obok wielu innych, jemu podobnych skrętek, przyklejaków czy rurarzy zamieszkuje nasze domy. Żywi się za pomocą trąbki, którą wciąga paproszki. Należy do gatunku, opisanego przez Jana Gondowicza w książce pod tytułem „Zoologia fantastyczna uzupełniona”, której treść stała się inspiracją dla Wiesława Hołdysa do stworzenia niezwykłego spektaklu.

Pomysł to zaiste karkołomny, by spróbować przenieść na teatralne deski treść swoistej encyklopedii, bestiariusza zwierząt fantastycznych. Bo niby jak? Jak długo aktor na scenie może podawać definicje wymyślonych stworzeń, by widz nie poczuł się totalnie znudzony i w dodatku dobrze się bawił? I to bez realistycznego ich ukazywania w postaci marionetek, kukieł czy innych lalek? O nie, właśnie tego rodzaju odtwarzania twórca pragnął uniknąć. No więc ile? 15, 20 minut? Okazuje się, że dzięki talentowi reżysera i aktorów całkiem długo – ponad godzinę!

Ale zacznijmy od krótkiego wyjaśnienia. Bogaty świat zwierząt od dawna fascynował ludzi, a ponieważ wielość ich gatunków i dziwny wygląd niektórych przedstawicieli często wykraczał poza możliwości percepcyjne mieszkańców dawnych epok, zaczęli oni już we wczesnym średniowieczu tworzyć ich encyklopedyczne opisy, różnego rodzaju katalogi, nazywane bestiariuszami i mające na celu między innymi ułatwienie orientacji w zakresie pytań w stylu „czym bazyliszek różni się od nosorożca”. W zbiorach tych zwierzęta realne występowały na równych prawach z fantastycznymi tworami ludzkiej wyobraźni, które rodziły się z naszych lęków i obaw przed nieznanym. Dziś powiedzielibyśmy, że były tworami podświadomości. Myśl, że potwory w postaci smoków, wiwern czy jednorożców niekoniecznie istnieją realnie lecz ucieleśniają tylko to, co drzemie w nas samych, pojawiła się nieco później, przybierając najbardziej znaną formę dzięki jednej z rycin Francisco Goyi, zatytułowanej „Gdy rozum śpi, budzą się demony”.

Właśnie o tym obrazie myślałam usilnie, oglądając spektakl teatru Mumerus (nawiasem pisząc, nazwa zespołu to także określenie pewnego fantastycznego zwierzęcia, które zostało opisane przez księdza Benedykta Chmielowskiego w jego pierwszej polskiej encyklopedii zatytułowanej „Nowe Ateny” - mumerus to według niego libijski potwór o oryginalnych zwyczajach żywieniowych).

Spektakl zaczyna się, gdy dwie ubrane na czarno postaci, mężczyzna i kobieta (Anna Lenczewska i Robert Żurek) o kredowobiałych twarzach wchodzą na scenę, zasłaniając się krzesłami. Okazuje się, że to meble wielofunkcyjne, kryjące w sobie sporo zakamarków i schowków. Dzięki wyciąganym z nich przedmiotom użytku codziennego, jakimś drewnianym wałkom do ciasta, kuchennym łyżkom i trzepaczkom, aktorzy przedstawiają przed oczami zdziwionych widzów alternatywną wizję stworzenia świata, powstanie życia na ziemi w wersji à rebours. Historia ta ukazana jest w sposób bardzo pomysłowy, dosadny, rubaszny, jednoznacznie erotyczny (co, przyznacie, nie jest łatwo uzyskać za pomocą drewnianych utensyliów kuchennych – potrzeba tu sporej dawki teatralnej wyobraźni), dlatego na widowni raz po raz rozlegają się salwy gromkiego śmiechu.

Po chwili okazuje się, że efektem tego „kalekiego” aktu kreacji są różnego rodzaju, rozliczne stworzenia, które zamieszkują nasze domy, chowają się po kątach, dybią na nas pod dywanem i w kanałach ściekowych, żerują w naszych kuchniach, rozmnażają się pod stołami, gnieżdżą się w naszych poduszkach i… w naszych umysłach. Jest ich naprawdę sporo, a każdy gatunek jest inny, ma inne zwyczaje i morfologię, lubi co innego. Aktorzy na ascetycznej, prawie pustej scenie dwoją się i troją, by żyjątka te przedstawić nam w sposób interesujący, co ułatwia im znakomity tekst twórcy „Zoologii fantastycznej”, Jana Gondowicza. Autor z właściwą sobie swadą, erudycją i dużą dawką poczucia humoru opisuje etymologię, pochodzenie i charakterystykę nierealnych przedstawicieli świata fauny, będących wytworem wyobraźni, przedstawia nawet pseudonaukowe dowody na ich istnienie. Istoty te ożywają na scenie w spektaklu Mumerusa. Może wciąż nie potrafimy ich dostrzec, ale wiemy, że tam są. Że na nas czyhają. Że czają się po kątach. Gra aktorów jest bowiem tak sugestywna, że w pewnym momencie zaczyna nas aż swędzieć skóra od ugryzień jednego z nich i przypominamy sobie mgliście, że innego widzieliśmy wczoraj pod kanapą w salonie…

Definicje zwierząt fantastycznych autorstwa Gondowicza są dowcipne i ciekawe, postawione już wcześniej pytanie pozostaje jednak otwarte – co zrobić, by z encyklopedycznych haseł powstał prawdziwy spektakl? Po obejrzeniu „Ampucia” odpowiedź wydaje się prosta – wystarczą dobrzy aktorzy i świetna reżyseria. Postaci na scenie, które mniej więcej w połowie spektaklu okazują się być Demonami Porządku, cały czas coś robią, krzątają się, zagospodarowując przestrzeń. Posługują się ekspresyjną, wyrazistą mimiką, wzmagając tym samym niesamowitą atmosferę spektaklu. Czasem poruszają się w rytm muzyki jak automaty, innym razem na gest jednej z nich odpowiada ruch drugiej. Wszystko to jest perfekcyjnie dograne i zsynchronizowane z muzyką. Aktorzy wykorzystują na różne sposoby krzesła, z którymi pojawili się na scenie. Dyskutują. Kłócą się. Śpiewają. Flirtują ze sobą. Dobrze się bawią, to znów wydają się być znudzeni. Ich dialog, który tak naprawdę nie jest rozmową, bo przecież recytują tylko słownikowe definicje, zostaje nagle zakłócony wkroczeniem na scenę kontrabasisty, który na znajdującym się tu od początku spektaklu instrumencie wygrywa kilka melodii, będących podkładem dla wypowiedzi aktorów i znika tak samo nagle i niespodziewanie, jak się pojawił. Cała ta akcja powtarza się później jeszcze raz. Muzyk „z trochę innej bajki” zdaje się być w tym spektaklu zupełnie nie na miejscu, jest absurdalnym wtrętem i dlatego właśnie jak najbardziej pasuje do poetyki przedstawień Mumerusa, jakkolwiek paradoksalnie nie zabrzmiałoby to stwierdzenie.

Spektakl toczy się swoim rytmem, artyści opisują coraz to nowe stworki, a ich działania układają się w swoistego rodzaju ruchową fabułę, którą śledzimy z zapartym tchem, mimo że, podobnie jak w innych spektaklach Teatru Mumerus, na próżno poszukiwalibyśmy tu akcji w klasycznym znaczeniu tego słowa. Twórcom udało się w sposób lekki i zabawny, za pomocą teatralnej metafory stworzyć przedstawienie, które tak naprawdę mówi o rzeczach poważnych i istotnych. O czym? Ano na przykład o tym, że są na tym świecie rzeczy…Albo o tym, że monstra czają się w nas samych… Albo o tym, że… - trzeba wybrać się na ten spektakl, by samemu odpowiedzieć sobie na to pytanie. Naprawdę warto!

Magdalena Wróbel

Modny Kraków – miesięcznik społeczno – kulturalny
http://www.modnykrakow.pl

Luty 2010, nr 2/2010

Polowanie na cudaki


Zabrania się dokarmiać! Nakazuje się wierzyć! Pozwala się łapać do woli! Teatr Mumerus zaprasza do specyficznego ogrodu zoologicznego. Aktorzy pod kierunkiem Wiesława Hołdysa otwierają na oścież klatkę z wyobraźnią. Na scenę wysypują się zwierzaki, cudaki, potwory i cuda. Czają się w zakamarkach wyobraźni gotowe do ataku i ani myślą siedzieć spokojnie w klatkach.

Słowem, gestem, szelestem wydobywane są potwory z mroków sceny. Na krótko złapane w strumień światła, zdradzają swoje niepokorne istnienie, na przekór regułom dyktowanym przez rozsądek. Nie jest to bezpieczna prezentacja rzadkich gatunków. Cudaki, wywoływane po imieniu, wkradają się w świat ludzi i moszczą sobie posłania w ciepłych pieleszach ich umysłów. Anektują dla siebie realność. Nie ma co marzyć o poskromieniu wyobraźni raz wypuszczonej na wolność.

"Ampuć czyli zoologia fantastyczna" nie rości sobie prawa do fabuły, nie wchodzi też w żadne relacje z akcją w potocznym rozumieniu tego słowa. I, nie ważne, jak bardzo trywialnie by to nie zabrzmiało, uruchamia na scenie to, co bliskie magii. Przez zabawę z potworami, z przymrużeniem oka opowiada o świecie, wystrzegając się relacji z tym światem w skali jeden do jednego.

Potwora może zagrać każdy. Drewniana łyżka, widelec, wałek, brzdąkająca niespokojnie struna. Kto uważniejszy dostrzeże cudaka w wiszącej klatce, ktoś inny usłyszy trzask pułapki, w którą dał się złapać któryś ze stworów. Wystarczy tylko wyostrzyć zmysły i dać się uwieść poetyce spektaklu.

Aktorzy nie tylko grają, ale wyczarowują na scenie intymny, fantastyczny świat. Przy pomocy zaledwie kilku przedmiotów, w tym dwóch krzeseł, o których można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że służą do siedzenia, snują cudaczne fantasmagorie. Anna Lenczewska i Robert Żurek dyktują rytmy, przedmioty przeistaczają się w postacie, muzyka staje się nieodłącznym komponentem obrazu. "Muzyczna jest scenografia i scenograficzna muzyka" - jak niezwykle trafnie wyraził to, obecny na spektaklu, autor "Zoologii fantastycznej", Jan Gondowicz.

A najcudniejszym ze wszystkich potworów jest, niepojawiający się bezpośrednio w przedstawieniu, ale obecny na scenie - Mumerus - wyobrażony przez Gondowicza, a powołany do życia przez Wiesława Hołdysa "potwór", który upodobał sobie teatr. Ukochał go z wzajemnością.

Kamila Bubrowiecka
Teatralia Kraków
http://www.teatralia.com.pl

17 listopada 2009


Czy ktoś widział Ampucia?


W swoim najnowszym spektaklu Ampuć, czyli zoologia fantastyczna Teatr Mumerus po raz kolejny udowadnia, że wszystko może stać się tekstem dla teatru. Tym razem inspiracją stała się książka Jana Gondowicza, będąca osobliwym zbiorem pseudonaukowych opisów stworzeń zmyślonych, zamieszkujących niezbadane dotąd zakamarki ludzkiej wyobraźni. Temat frapujący, definicje napisane z humorem i erudycją. Nie zmienia to jednak faktu, że doszukanie się dramatyzmu w encyklopedycznych hasłach jest zadaniem ryzykownym, żeby nie napisać – karkołomnym. Sam temat nie schlebia także teatralnym modom.

Wisława Szymborska po przeczytaniu bestiariusza z żalem stwierdziła, że „wszystkie te straszydła, tak ongiś pełne czarodziejskich mocy, teraz już tylko na bardzo małych dzieciach potrafią jeszcze robić właściwe wrażenie”. Wiesław Hołdys udowadnia, że także wśród dorosłych, na co dzień rozsądnych widzów, można obudzić głód niezwykłości, dziwności, także szybko zapominają o racjonalnym myśleniu, by oddać się szaleństwu wyobraźni.

Przestrzeń Teatru Zależnego sprzyja budowaniu niezwykłej atmosfery spektaklu: to właśnie piwnice pełne są przecież fantastycznych stworzonek. W tym przekonaniu utwierdza widzów para ubranych na czarno aktorów, o kredowobiałych twarzach i upiornie ciemnych ustach. Są to Demony Ładu, autorytety w dziedzinie zoologii fantastycznej. To one zaznajamiają widzów ze zwyczajami i charakterystyką takich cudaków jak przyklejaki, rurarze czy tytułowy ampuć. Na niewielkiej, prawie pustej scenie, przy pomocy gestu, mimiki i animacji przedmiotów codziennego użytku powołują do życia najdziwniejsze monstra. Przeprowadzają widzów przez dzieje tego alternatywnego świata – od historii pojawienia się pierwszych oznak życia, poprzez rozkwit form, aż do czasów, gdy gatunki zaczęły wymierać, gdyż niemożliwe stało się współistnienie z ludźmi. Spektakl kończy pełen grozy, zapadający w pamięć obraz sceny wypełnionej porozstawianymi pułapkami na myszy, z groźnie zwisającą nad nimi klatką.

Zanim jednak dotrzemy do finału, czeka nas godzina świetnej zabawy, aktorzy dają z siebie wszystko, by uchronić widzów przed monotonią wypowiadanych definicji. Zagadnienie fantastyczne traktują z komiczną powagą, a pseudonaukowy, jednostajny tekst, wypełniają rozmaitymi emocjami. Z łatwością przechodzą od znudzenia do wybuchów entuzjazmu, od przerażenia do rozbawienia. Oprócz dziejów niesamowitej fauny, spektakl opowiada także relację między Demonami. Nie przerywając ciągu naukowej narracji, toczą one między sobą nieustanną grę: flirtują, kłócą się, przekomarzają. Tworzy się napięcie między grą katorów a tekstem, który, odpowiednio wypowiedziany, odkrywa swój dramatyczny potencjał. Recytowanie haseł słownikowych dzięki świetnej współpracy aktorów zamienia się w dialog, nie tylko na poziomie słów, ale także gry ciałem, mimiki. Nie ma tu miejsca na przypadkowe działania czy nadmiar gestów; wszystkie mają swoje uzasadnienie w budowanej aktualnie na scenie sytuacji. Każdy ruch jest także dokładnie zsynchronizowany z muzyką, która pomaga wprowadzać widzów w szybko zmieniające się nastroje. W przedstawieniu nie zobaczymy co prawda żadnego z opisywanych stworzeń, jednak dźwięki, szczególnie te grane na żywo na kontrabasie, bardzo skutecznie pobudzają wyobraźnię. Dreszcz niepokoju może przejść po plecach niejednemu z widzów. Oprócz wrażeń estetycznych publiczność otrzyma także praktyczne rady, jak walczyć z uciążliwymi szkodnikami. Na przykład wnętrzaki, odpowiedzialne za znikanie drobnych przedmiotów z naszych domów, można wytępić za pomocą konsekwentnego utrzymywania nieładu. Wystrzegać się należy natomiast porządków, szczególnie tych generalnych, gdyż powoduje to gwałtowny przyrost ich ilości.

Wzbogacony taką wiedzą widz jest na dobrej drodze do odkrycia, że życie codzienne pełne jest magii. Można ją odnaleźć nawet w brudnych kątach, zardzewiałych rurach i zapomnianych zakamarkach. Ampucia zobaczyć może każdy, pod warunkiem, że zechce. A jeśli nie zechce, to „niech się nad sobą użali”.

Anna Bocheńska

Antresola - Krakowski Magazyn Sztuki Niszowej
http://www.antresola.art.pl



W świecie demonów nieładu - „Ampuć czyli zoologia fantastyczna”


8 i 9 listopada w Teatrze Zależnym Politechniki Krakowskiej odbyła siępremiera przedstawienia „Ampuć czyli zoologia fantastyczna” w reżyserii Wiesława Hołdysa. Dwójka aktorów swoimi kreacjami porwała publiczność.

Na dość ascetycznej scenie główne postaci przedstawienia – kobieta i mężczyzna, demony ładu – ubrane na czarno, z twarzami pomalowanymi na biało, wyciągali na światło dzienne opowieści o wszystkich okropnych stworzeniach. Stworzeniach, które zamieszkują najbrudniejsze, najbardziej zaniedbane miejsca, czy to ludzkiego organizmu czy zakamarków domu, rurociągów, kanałów. Wśród wymienianych demonów brudu były mi. in. przyklejak, rurarz, ciąglik. Spektakl poruszał się po dość fanatycznej tematyce ze sporą dozą humoru, ale przepojony był prawdą o ludziach i ich zachowaniach higienicznych.

Grający w spektaklu Anna Lenczewska i Robert Żurek oczarowali publiczność swoja grą. Hipnotyzowali widzów niesamowitą mimiką twarzy. Widać było, że para aktorów doskonale rozumie się na scenie i współistnieje na niej. Spektakl urozmaicony był grą na kontrabasie, co dodawało wyrazu poszczególnym scenom przedstawienia.

Po premierze w klimatycznych podziemiach Teatru Zależnego Politechniki Krakowskiej oklaskom nie było końca. Z całą pewnością warto wybrać się na to przedstawienie, choćby po to, by zwerbalizowały się wszystkie monstra czające się w zakamarkach...

lech

Portal netbird


Najbliższe spektakle  |  Nearest performances
TWARZ NAPOLEONA
kwiecień 2024 - konkretny termin wkrótce
Teatr Zależny, Kraków, ul. Kanonicza 1Mumerus
W odniesieniu do zmian wprowadzonych przez prawo telekomunikacyjne 22 marca 2013r. informujemy, iż niniejsza strona NIE KORZYSTA z plików cookies.